niedziela, 21 września 2014

6. zgubiliśmy się... znowu

Dzisiaj skakaliśmy sobie do gardeł i pierwszy raz przeklęliśmy Florencję. Jest ona dosyć zawiła, więc łatwo się w niej zagubić. W ubiegłym tygodniu gubiliśmy się codziennie, ale dzisiaj to już chyba pobiliśmy jakiś rekord. Zaplanowaliśmy sobie wycieczkę do Ikei do Sesto Fiorentino. Poszliśmy więc na centralny punkt miasta - Stazione Santa Maria Novella. Z niej mieliśmy złapać specjalny autobus, który odjeżdża do Ikei. Spędziliśmy około godziny, może półtorej na przechodzeniu stacji w tę i z powrotem bez osiągnięcia celu. Sfrustrowani i głodni (ponieważ nie zdążyliśmy zjeść śniadania) kiedy w końcu odnaleźliśmy przystanek, musieliśmy poczekać około 25 minut na autobus. Nie było gdzie usiąść, nawet krawężnik był zajęty, więc 25 minut postaliśmy sobie na przystanku. Kiedy autobus w końcu przyjechał, był ogromny ścisk, co oznaczało kolejne około pół godziny na stojąco. Po ostatecznym dotarciu do Ikei okazało się, że u nich popularne są pizze zamiast hot-dogów. Zjedliśmy po jednej i ruszyliśmy na wędrówkę po sklepie. Po wyjściu z Ikei stwierdziliśmy, że poszukamy jakiegoś supermarketu, żeby zrobić zakupy na obiad, co się okazało nie lada wyzwaniem. Wędrowaliśmy bezskutecznie jakieś półtorej godziny, bez wody ani niczego do picia. Natknęliśmy się na azjatycką dzielnicę (prawdopodobnie chińską) i przez chwilę poczuliśmy się nieco dziwnie (coś jak cyganie, czy rumunie w Polsce). W końcu poddaliśmy się i poczekaliśmy kolejne 15 minut na autobus (oczywiście na stojąco). Kiedy już przyjechał był zatłoczony i stał w korku, co oznaczało 40 minut stania. Chcieliśmy wysiąść przy supermarkecie Esselunga (ponieważ jak jechaliśmy w przeciwną stronę to go mijaliśmy), ale to był ten sam autobus tylko, że z literką L więc pojechał inaczej niż chcieliśmy (we Florencji autobusy mają numery od 1 do mniej więcej 80, ale niektóre mają literki i nie wiadomo jak jeżdżą). Po 40 minutach w zatłoczonym i dusznym autobusie nie wytrzymaliśmy i wysiedliśmy w okolicy stacji co oznaczało kolejne 20 - 30 minut marszu do kolejnego supermarketu Esselunga. Byliśmy już porządnie zmęczeni od ciągłego marszu i braku picia a dodatkowo po dotarciu do Esselungi okazało się, że jest już dawno zamknięta.Załamani usiedliśmy na krawężniku i poszukaliśmy w internecie autobusu. Poszliśmy na przystanek i trochę poczekaliśmy na autobus, bo się spóźnił (wciąż stojąc). Kiedy wysiedliśmy na przystanku ruszyliśmy do kolejnego supermarketu (tym razem sieć Conad), lecz nie znaleźliśmy go i poszliśmy o wiele za daleko. Błądząc między uliczkami, chodząc wciąż dookoła, ledwo już idąc w końcu dotarliśmy do supermarketu (który już wcześniej mijaliśmy ze dwa razy). Po powrocie do domu byliśmy tak padnięci, że ledwie sobie mogę przypomnieć, kiedy ostatnio się tak czułam jak dziś. To był ciężki dzień i mamy już naprawdę dosyć gubienia się.


targ na florenckich uliczkach



Ikea w Sesto Fiorentino


dziwny chiński supermarket, dziwna chińska dzielnica


teraz już będziemy wiedzieć




POLSKA MISTRZEM ŚWIATA W SIATKÓWCE!!! Musiałam to napisać, bo to jest niesamowite. Oglądaliśmy dzisiaj cały mecz we włoskiej telewizji przy piwku i popcornie. Strasznie się cieszę :))




Napisałabym coś jeszcze, ale jutro musimy wstać naprawdę wcześnie, bo jutro rozpoczynamy walkę ze studiami, o 8.30 mamy zajęcia w Sesto Fiorentino, więc dojazd też trochę potrwa. Póki co, dla nas ciężkie jest życie we Florencji, mało miejsca na chodniku, a wszystkie ulice i miejsca pokrętne. I pełno turystów z lodami i rozdziawionymi buziami. Ciekawe, kiedy choć trochę będziemy ich przypominać. Kiedy będziemy spacerować po mieście niegłodni, niespragnieni, niezmęczeni tylko wypoczęci i wolni od stresu.

Buonanotte


xoxo

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz