niedziela, 14 grudnia 2014

40. tornerò in Polonia per Natale

Zostały tylko 3 dni do powrotu do Polski no i nie mogę ukryć swojej radości :D Po trzech miesiącach pobytu we Florencji, wydaje się to być nieco nierzeczywiste. W tym tygodniu próbowaliśmy nacieszyć się jeszcze Włochami na ten rok. W czwartek wybraliśmy się na pyszne lody (ah, żałuję, że nie zrobiłam zdjęcia :< ), gdzie przemiła pani nałożyła mi na malutki rożek niewyobrażalną ilość lodów :) A później dostaliśmy jeszcze świąteczne przysmaki do spróbowania - czekoladowy i chyba bakaliowy mus z ricottą. Było pysznie i baaaardzo słodko. Co najśmieszniejsze był to nasz pierwszy raz na lodach we Florencji. Na początku jak tu przyjechaliśmy ciągle chorowaliśmy, przez co nieco ta degustacja się opóźniła.






W piątek zaś wybraliśmy się na imprezę urodzinową naszego znajomego z Hiszpanii (też studiuje tutaj fizykę), ale nie zrobiłam zbyt wielu zdjęć. Na zdjęciu poniżej sami fizycy: dwóch Polaków, Włoch i Hiszpanka ;)


Wczoraj, czyli w sobotę zrobiliśmy sobie Wigilię - Christmas Dinner, z polskimi znajomymi, było też kilka osób z innych państw. Znów niestety nie zrobiłam zdjęć, zamiast po aparat wolałam sięgać po włoskie wino i polskie pierogi :D (no i grzańca i murzynka)






do zobaczenia w Polsce! can't wait :D


Merry Christmas and a Happy New Year everyone!
See you next year ;)




ciao!

niedziela, 7 grudnia 2014

39. dicembre a Firenze

W końcu udało mi się zmobilizować, pozgrywać trochę zdjęć, no i mam co wrzucić. Z piątku na sobotę zorganizowaliśmy imprezę, która miała być beforem przed pójściem do klubu, jednak bawiliśmy się tak dobrze, że zdecydowaliśmy zostać w domu i kontynuować imprezę. Lecz anim impreza się rozpoczęła, mieliśmy zajęcia w Sesto Fiorentino do 16. Po skończonych laboratoriach jak zwykle poszliśmy na przystanek, gdzie dowiedzieliśmy się, że z powodu strajku autobusy nie jeżdżą do następnego dnia rano. Jako, że nigdzie nie było rozwieszonej informacji o takiej sytuacji, postanowiliśmy przejść kawał drogi, żeby zobaczyć czy może jednak inny autobus nie jeździ. Okazało się, że nie, że rzeczywiście nic nie jeździ. Wtedy postanowiliśmy iść na pociąg. Niestety Sesto Fiorentino, jest według mnie niezbyt dobrze skonstruowaną miejscowością, gdyż przeszliśmy kawał drogi i okazało się, że dalej nie ma już chodnika, na co musieliśmy zawrócić. Ogólnie przeszliśmy masę kilometrów (bo szliśmy naokoło, bo innych dróg nie było), tak że do pociągu wsiedliśmy już we Florencji, a powrót do domu zajął nam około 2 godzin (albo trochę więcej). Osobiście jak uwielbiam Florencję, tak nie cierpię Sesto Fiorentino. Przyjechać do Florencji na Erasmusa i studiować w Sesto Fiorentino, to trochę tak jakby przyjechać do Warszawy na Erasmusa i studiować w Raszynie (bez urazy dla mieszkańców Raszyna ;p). Na szczęście zostało nam tylko kilka "razów" w Sesto :D




Dzisiaj natomiast wybraliśmy się na wycieczkę naszym florenckim polskim składem do Ogrodów Giardini Boboli, gdzie wstęp (jak w każdą pierwszą niedzielę miesiąca) był darmowy. Później zjedliśmy po kawałku pizzy za 1,5 euro i napiliśmy się wspólnie kawy. A poniżej trochę zdjęć:






A w mieście coraz bardziej świątecznie. Póki co mam tylko zdjęcie choinki, ale myślę, że kolejny spacer będzie ze zdjęciami świątecznymi, bo Florencja wygląda naprawdę przepięknie na święta.





ciao!

niedziela, 30 listopada 2014

38. niemapolskichznakow

W tym tygodniu piatek nie byl dla mnie zbyt szczesliwym dniem. Tego dnia bowiem moj komputer doznal uszkodzenia mechanicznego (szkoda gadac) i najzwyczajniej w swiecie przestal dzialac. Wspolnie doszlismy do wniosku, ze to uszkodzenie dysku twardego z zwiazku z czym pozegnalam sie z moim towarzyszem, z ktorym bylam od 18 urodzin. Juz go nawet schowalam do szafy, zeby mi sie nie przypominalo. Nastepnego dnia kiedy kombinowalismy co tu zrobic, zebym mogla jakos napisac prace na jeden z przedmiotow (bo oczywiscie ja stracilam) z pomyslem przyszedl (genialny!) lokator, ktory zaproponowal linuxa (ubuntu) na plycie. Nie jest potrzebny system zeby mogl sie uruchomic. Tak wiec moge pisac, moge korzystac z internetu, nie moge niestety jednak podlaczac USB no a ten system przy kazdym uruchomieniu jest "nowy" to znaczy, ze nic sie nie da zapisac ani ustawic. Ale mysle, ze jakos przezyje 2,5 tygodnia bez w pelni sprawnego komputera. A polskich znakow nie ma nie dlatego, ze nie chce mi sie ich pisac (chociaz to nieco przyspiesza pisanie), lecz dlatego, ze przy odpalaniu plyty wybralam jezyk "english" i polskie znaki w ogole nie wchodza. No a strone "edytujaca" mam w ogole po wlosku w tej chwili :D Pewnie poprawie pozniej te polskie znaki, bo podejrzewam, ze az oczy bola od czytania tego. Ale do tego bede musiala uruchomic ponownie komputer, a zajmuje to troche czasu i kasuje wszystko co tymczasowe. No, troche smuteczek. Bo pewnie juz nie odzyskam swoich plikow (na szczescie az tak wiele nie stracilam).



Czy z tym dyskiem da sie cos jeszcze zrobic? Chyba nie.



Kiedy nie chodzimy na spacery po Florencji i sie nie obijamy, takie na przyklad rzeczy zaprzataja nam glowe. Zdjecia ponizej pochodza z laboratorium, ktore odwiedzilismy w ramach przedmiotu "Ottica Biomedica" (Optyka biomedyczna). W laboratoriach tych ogladalismy przeprowadzane eksperymenty na zywych myszach (ktore byly uspione), widzelismy caly proces, od tego kiedy mysz biegala sobie po klatce, do momentu kiedy lezala spokojnie pod mikroskopem. Dostalismy tez zdjecie, na ktorym widac fragment mozgu myszy, glownie widoczne sa naczynia krwionosne:


A ponizej zas fragment konstrukcji optycznej, ktora pozwala na badanie mozgu szczura (ktory jest wczesniej specjalnie przygotowywany i w efekcie jest przezroczysty):

A wracajac do zycia we Florencji, temperatura utrzymuje sie tutaj na bardzo przyzwoitym poziomie, bo w ciagu dnia czasami dochodzi nawet do 16 stopni. Ogolnie jest raczej pochmurnie, ale sa czasami dni, kiedy jest piekne Slonce, albo leje caly dzien i noc. Roznie bywa, ale z reguly cieplo. Idac sobie przez Florencje, mozna zauwazyc rosnace gdzieniegdzie mandarynki, cytryny czy pomarancze. Jakis czas temu udalo sie nam nawet jedna zerwac z drzewa rosnacego przy chodniku. 


A po trenignu najlepiej zjesc pyszna kolacje:



Nie wiem jak to teraz bedzie z pisaniem na blogu. Nie jest to zbyt wygodne w tej chwili. Ale moze jeszcze pare razy uda sie cos napisac. Na pewno bedzie ciezej ze zdjeciami. (USB nie dziala wcale!) Ale jeszcze tylko 2,5 tygodnia i bedziemy w Polsce. Tesknie juz za ta zimna i szarobura Polska. Nawet taka - jest rzeczywistoscia, w ktorej nie czuje sie obco. Bilet na samolot juz kupiony - problemem bedzie zapakowanie swoich rzeczy do jedynie bagazu podrecznego, ktory oczywiscie musi spelniac konkretne wymiary (na nieszczescie male). Poki co, bierzemy sie do roboty, do nauki do egzaminow. A jutro juz grudzien, tutaj tego nie czuc, pogoda jest jak pod koniec wrzesnia - poczatek pazdziernika w Polsce. Naciesze sie jeszcze pysznym makaronem i pomidorowymi pasatami, dobrym, tanim winem, zeby potem przyjechac na swieta i cieszyc sie pysznymi swiatecznymi potrawami. Jutro poniedzialek i na 8.30 (a godzina drogi dwoma autobusami), wiec chyba pojde juz spac.







buonanotte

niedziela, 23 listopada 2014

37. niedzielny przegląd sklepików florenckich

Trochę się wydarzyło od ostatniego posta, ale jakoś nie za bardzo mi się chciało pisać, no i ciągle zapominałam kupić baterii do aparatu. A zdjęcia z telefonów są takiejsobie jakości. Wczoraj, 22 listopada wybraliśmy się na "Erasmus Day" organizowany przez nasz tutejszy wydział. Nie przyszło zbyt wiele osób, lecz dostaliśmy darmowy wstęp do bardzo ciekawego muzeum "Medici Riccardi Palace". Zdjęcia z muzeum może kiedyś jeszcze będą, ponieważ w tej chwili nie mam ich nawet na komputerze (mój telefon buntuje się przeciwko połączeniu telefon - komputer). Później zostaliśmy zaprowadzeni na Aperetivo od uczelni i muszę powiedzieć, że było bardzo smacznie. Pyszna pizza i smakołyki, włoska kawa i wino :) Wieczorem spotkaliśmy się z kilkoma osobami z Erasmusa na wino i pastę. Zdjęć z tego wydarzenia nie mam również.

Dzisiaj natomiast wybraliśmy się na nieco dłuższy spacer po centrum Florencji. W pewnym momencie natrafiliśmy na targ na placu Santa Maria Novella, co ciekawe byliśmy na tym placu dzisiaj pierwszy raz. Ja osobiście jestem totalnie zakochana w tych uroczych, magicznych sklepikach, które przyciągają uwagę po pierwsze wyglądem. Każdy z nich wygląda inaczej i każdy jest na swój sposób magiczny. Z pozoru wydają się niewielkie, jednak jak zajrzeć głębiej widać, że cały sklep ciągnie się wgłąb budynku. Są wąskie, ale długie, dokładnie jak florenckie uliczki. Dziś dodatkowo był piękny, ciepły, słoneczny dzień, co umożliwiło mi zrobienia masy zdjęć. Warto było tutaj przyjechać, chociażby dla samych widoków.












xoxo

piątek, 14 listopada 2014

36. due mesi

Dokładnie dwa miesiące jesteśmy już tutaj we Florencji. Przyszła jesień, liście zaczęły spadać z drzew, lecz w sumie wciąż jest jeszcze przyjemnie ciepło. Są dni deszczowe, ale są też słoneczne. Na pogodę tutaj nie można za bardzo narzekać. Słonko razi a i czasem da się kurtkę ściągnąć :)



Rzeczą na którą z kolei można narzekać, która naprzykrza się każdego dnia są autobusy. Nie wiem, z którego roku one są, ale powiedzmy, że nie są najnowsze. Nie wiem jak to się dokładnie nazywa w samochodach/autobusach, ale jak jedzie się tutejszym autobusem, czuć jakby brakowało mu jakichkolwiek amortyzatorów, czuć dosłownie każdy wstrząs. Jedziesz sobie autobusem i czujesz jak Twoje organy wewnętrzne rozpoczynają grę w zbijaka. Poza tym, niektóre z nich naprawdę klekoczą, jakby miały się za chwilę rozwalić - i tak też, ostatnio wracaliśmy z Sesto Fiorentino i jedna część się oderwała i spadła częściowo na siedzenie. Dobrze, że stało się to w miarę powoli i nikt nie siedział dokładnie w miejscu gdzie to upadło. Udało mi się nawet zrobić zdjęcie :D


A dziś, próbowaliśmy dostać się do Sesto Fiorentino na zajęcia na godzinę 14.45, co oznaczało, że z domu wyszliśmy o 13.20. Autobus przyjechał jakieś 10 minut później, otworzył drzwi, żeby nam pokazać, że za żadne skarby się nie wciśniemy. Odjechał więc, nam pozostało tylko pomachać chusteczką. Kolejny miał być około 10 minut później, leczy gdybyśmy nim pojechali, to przywiózł by nas na przystanek gdzie mamy przesiadkę o parę minut za późno. Problem jest w tym, że z naszego "przystanku - przesiadki" mamy o 14 tylko dwa autobusy do Sesto Fiorentino: o 14.07 i o 14.47. Tak więc zdecydowaliśmy się dzisiaj na alternatywną trasę - bezpośredni autobus do Sesto Fiorentino, tylko z trasą do przejścia na wydział. Udało nam się wsiąść do autobusu, jak był jeszcze całkiem pusty, ale zaraz za nami wsiadło pełno ludzi, tak więc autobus był wypchany po brzegi. Jechaliśmy tak godzinę, no i oczywiście spóźniliśmy się na zajęcia.

Nie wiem czy wcześniej wspominałam, ale w autobusach we Florencji często zdarza się sytuacja, kiedy kierowca nie otwiera wszystkich drzwi, a jak się stoi przy drzwiach do wejścia, to czasami ciężko się przepchać do drzwi do wyjścia. Ale kierowców zbytnio to nie interesuje. A jeśli nie machniesz ręką, albo nie naciśniesz przycisku, to się na przystanku kierowca nie zatrzyma.

Dzisiaj przydarzyło nam się oglądać nieco odrażający obraz. Jechaliśmy sobie jak zawsze mocno trzęsawkowym autobusem, kiedy zajechał na przystanek przy stacji, który jest przystankiem "pętlą" - (zdjęcie poniżej, niezbyt dokładne) ale nie dosłownie. Jest on jednym z kolejnych przystanków, nie ostatnim, ale takim, gdzie autobus zawraca. Zatrzymuje się tam, bo wielu ludzi wysiada i wsiada na stacji. To jest taki centralny punkt miasta, jego serce.  Dodam tylko, że pośrodku tej pętli stoi wręcz "rondo" utworzone ze skuterów. Siedzimy sobie więc w autobusie, wyglądamy przez okno, a tam jakaś starsza pani ściąga majtki przy jednym ze skuterów, robi przysiad i zaczyna oddawać mocz. Zaszokowało nas to, tym bardziej, że widoczny był cały jej tyłek (na szczęście nie byliśmy w stanie go zobaczyć), a ona opierała się o cudzy skuter w samym środku miasta, gdzie jest mnóstwo ludzi. Naciągnęła swoje gacie i rajstopy, powoli, tak, że każdy mógł to zobaczyć, gdzie tam dyskrecja, komu to potrzebne. Zabrała swoją torbę z czyjegoś skutera i poszła, pozostawiając za sobą wielką plamę. Zero skrępowania czy zażenowania, jakby to była normalka - odlać się w centrum miasta na oczach tylu ludzi. No szok i niedowierzanie.




Tak wygląda jesienna kałuża we Florencji :D (z autoefektem google)



A to zdjęcie z Sesto Fiorentino:



A na koniec bardzo ciekawe zdjęcie bardzo interesującego kaloryfera:




xoxo

niedziela, 9 listopada 2014

35. let's drink

Wczoraj urządziliśmy sobie małą imprezę, początkowo miało to być spotkanie nas - Polaków na picie wódki :D Tak też było, a później dołączyli do nas także: jeden Rosjanin i dwóch Włochów. Robiliśmy sobie także grzańce :) A tak się bawiliśmy:







A dziś jak już udało się nam wstać i zjeść śniadanie (i obejrzeć parę odcinków serialu), przeszliśmy się na spacer po okolicy. Trzeba dodać, że dzisiaj było naprawdę ciepło i przyjemnie. Mam nadzieję, że takich dni będzie jak najwięcej :)







Jesień we Florencji.




xoxo

czwartek, 6 listopada 2014

34. rainy days

Od wczoraj we Florencji jest szaro buro i ponuro. Prawie cały dzień pada deszcz i jest zimno :<

A na chodnikach wciąż tłok, tym bardziej jak każdy ma ze sobą parasol... Autobusy wciąż uciekają, a Włosi głośno gadają i w kawiarniach piją kawę.




Dlatego też aby urozmaicić sobie czas spędzony w domu (gdzie też jest zimno) postanowiłam, że będę uczyć się rosyjskiego. Z gimnazjum pamiętałam, że to nie jest aż tak trudny język, a uczenie się języków jest zawsze przydatne ;)

Языку учиться всегда пригодится.

No a poza tym, dla ogrzania i dla zdrowia codziennie ćwiczę. A z myślą o narciarskich szaleństwach w okolicach sylwestra rozpoczynam dodatkowo przygotowania nóg na niezłą jazdę :D No i próbuję się też uczyć, ale nie zawsze to jest takie proste, ponieważ nauka tutaj polega głównie na tłumaczeniu z włoskiego na angielski jakichś skomplikowanych, fizycznych rzeczy. Więc czasami ciężko się za to zabrać, no ale próbuję. Język angielski w tej chwili jest już łatwy, używam go bez problemów, czasami nawet zdarzy się myśleć nawet w tym języku. Jeśli chodzi zaś o język angielski techniczny... to tutaj już czuję się jakbym raczkowała. Jakby to był zupełnie inny język niż angielski. Masa skomplikowanych słów i zwrotów, tak że czasami czuję się jak głąb. A włoski... no cóż, chodzimy na kurs, póki co jeszcze na niskim poziomie, uczymy się online w domu, a później musimy zdać test i iść na intensywny kurs A2. Taki jest przynajmniej plan.

Idę więc tłumaczyć sobie trochę włoskiego na trochę angielskiego, a najpierw pouczę się trochę rosyjskiego. A poniżej wrzucę trochę zdjęć słonecznej Florencji (mam nadzieję, że wywołam tym jakoś słońce zza chmur). Ciao!








xoxo

niedziela, 2 listopada 2014

33. trochę sztuki (dużo zdjęć)

Dzisiaj wybraliśmy się w naszym polskim składzie na wycieczkę do Galleria degli Uffizi. Myśleliśmy, że wstęp dzisiaj kosztuje 1 euro, ale okazało się, że nie kosztował nas nic, mieliśmy to 'gratuito' :) Co prawda po ok. 2 godzinach stania w kolejce. Ale nie odczuliśmy tego zbytnio bo byliśmy zbyt zajęci rozmową, a dzień nie był zbyt zimny. W środku natknęliśmy się na ciekawe rzeźby i obrazy. A później wybraliśmy się na Piazza Michaelangelo, skąd widać całą przepiękną Florencję.







sprawdziliśmy, SOLONE nie było :D



ta rzeźba ma gdzieś ilość ludzi dookoła, po prostu chilluje









xoxo