wtorek, 30 września 2014

15. erasmus people

Nie mam za dużo czasu, żeby coś napisać i opowiedzieć, co się dzisiaj działo, ponieważ wcinamy jeszcze panini i zaraz wyruszamy na spotkanie z ludźmi z erasmusa. Wrzucę więc tylko 3 zdjęcia i później ewentualnie edytuję post ;)


kot dachowiec


nasz królewski żyrandol


wyruszamy poznawać ludzi z Europy :>



EDIT:

Siedzieliśmy na schodach na Santa Croce i poznawaliśmy przy piwie i winie ludzi z Austrii, Chorwacji, Niemiec, Polski ;) Było bardzo ciepło i sympatycznie (dopóki nie zaczął padać deszcz, ale to już w nocy).



xoxo




poniedziałek, 29 września 2014

14. homesick

Teraz już wiem, jak to wygląda zostawić wszystko i wyjechać. Nie jest to takie proste jakby się mogło wydawać. Jeśli ktoś jest taki jak ja - uporządkowany i lubi mieć wszystko na swoim miejscu, będzie miał problem z takim chaosem i dezorganizacją. Tym bardziej jeśli lubi się swoje dotychczasowe życie, może to być nieco ciężkie. Początki zawsze są trudne, to wiadomo nie od dziś, ale czasem kiedy problem rodzi nowy problem, człowiek zaczyna się zastanawiać na co mu to wszystko było. I gdzieś tam w głowie jest świadomość, że jeszcze wszystko będzie świetnie, początki po prostu potrafią trochę przytłoczyć. No ale dosyć tych żali, zdrowiejemy powolutku i rozkręcamy się tutaj. Wciąż jeszcze mamy problem z uczelnią (najwidoczniej inni erasmusowscy studenci podchodzą do sprawy z mniejszym zaangażowaniem), naszych aż 8 przedmiotów nie odpowiada tym tutejszym co oznacza dla nas problemy. No ale walczymy z tym i nie poddajemy się. A za 3 miesiące (a nawet troszkę krócej) będziemy już w Polsce :)

Od początku mieszkania tutaj na moim komputerze nie działał internet, więc dzisiaj Kuba walczył z internetem i zablokował go wszystkim:


Ale już wszystko na szczęście działa (naprawił). A ja mam internet od sąsiada (chyba) :D


Dzisiaj Kuba dostał legitymację studencką, która jest trochę dziwna. Ja nie dostałam, nie wiem dlaczego, ale jeszcze dostanę.




A teraz gadam na skype z Patrysiem, a wcześniej gadałam z moim bratem.





xoxo

niedziela, 28 września 2014

13. lazy day

Dzisiaj zrobiliśmy sobie leniwą niedzielę w związku z tym, że jeszcze jesteśmy trochę chorzy. Nie mam więc za wiele do napisania, bo się nic dziś nie działo. Trochę sprzątania, oglądania serialu, kichania i odpoczywania. Zamieszczę więc trochę zdjęć.

Teraz we Florencji w ciągu dnia mamy upały i piękne Słońce:



Kłódki zakochanych na Złotym Moście:




Złoty Most:


Ania jako chiński turysta:



Katedra Santa Maria del Fiore



ide dalej i dalej (gubiąc się) ;)




xoxo

sobota, 27 września 2014

12. sabato ciabatto

Piję sobie właśnie zieloną herbatę z cytryną i zastanawiam się jaki napisać tytuł. Apropos herbaty, nasi serbscy współlokatorzy zwrócili uwagę, że pijemy sporo herbaty. Na odpowiedź, że lubimy ją pić, usłyszeliśmy, że w Serbii ludzie piją herbatę tylko kiedy są naprawdę chorzy i leżą w łóżku. Są też różnice w porach obiadowych, kiedy my już zajadamy się kolacją, oni dopiero rozpoczynają swój obiad. Właśnie zajadam się panini: pyszną ciabattą z prosciutto, serem i świeżymi warzywami oczywiście wszystko a casa (własnej roboty). Zamiast sera mamy oscypka (! :) ) dzięki dziewczynom z Polski, które nam go przywiozły ze sobą.

Dzisiaj mieliśmy piękną, letnią pogodę z całodniowym Słońcem i temperaturą ok. 27 stopni. Cały dzień mogłam przechodzić w sukience i było mi jedynie zimno przy chłodniach w supermarkecie ;)

Postanowiliśmy się więc wybrać ponownie na zwiedzanie Florencji. Zrobiliśmy mnóstwo zdjęć, dopisały nam dzisiaj kolory nieba.




Obejrzeliśmy sobie wystawę zdjęć, która była otwarta jeszcze tylko do jutra:



Jestem pod ciągłym zachwytem rzeźb we Florencji (które znajdują się jedyne 10 minut od naszego mieszkania prostą uliczką), więc wrzucę jeszcze kilka zdjęć:







A tak wyglądają nasze "selfie" :D


więc chyba lepiej, jeśli robimy zdjęcia osobno:


a teraz bierzemy się za pyszne włoskie wino i pozdrawiamy wszystkich :)



xoxo


piątek, 26 września 2014

11. chiński turysta

Nie wiem jak tam w Polsce, ale my wczoraj mieliśmy tutaj naprawdę niezły upał. W trakcie powrotu z zajęć znaleźliśmy kolejną "szyszunię", tym razem o nieco większych rozmiarach :D



Po skończeniu zajęć i zjedzeniu obiadu (oraz obejrzeniu świetnego końca 5 sezonu Supernatural) postanowiliśmy wybrać się nam "Wisłę" - czyli nad tutejszą rzekę, którą przez omyłkę Kuba nazwał Wisłą i w sumie tak ją już nazywamy. Zarzuciłam aparat na szyję niczym chiński turysta (później mijaliśmy pełno takich) i ruszyliśmy w miasto. Florencja nocą jest piękna, wszystko jest ładnie oświetlone, a nocne życie wygląda imponująco.



Dejwid w całej okazałości, trener od rzeźby - Michał Anioł




na razie się tylko przyglądamy, a skosztujemy jak wyzdrowiejemy






"Wisła" nocą








xoxo



czwartek, 25 września 2014

10. zapraszamy do Florencji

Dzisiaj pojechaliśmy z rana do Sesto Fiorentino na zajęcia, które oczywiście były niezrozumiałe ze słuchu, lecz symbole na tablicy były nam znajome. Jako, że tu na wyjeździe często problem rodzi nowy problem, stało się też tak i dziś. Mieliśmy już ukończyć nasz plan studiowania (Learning Agreement) ale okazuje się, że wciąż może nam brakować jednego przedmiotu. Póki co profesor, który nam pomaga stara się zrobić co w jego mocy, ale nie wiemy czy to wystarczy. Ogólnie przedmioty tutaj nie za bardzo odpowiadają naszym, ale walczymy i nie poddajemy się. Zwiedziliśmy dzisiaj wydział Inżynierii na Universita degli studi di Firenze, w którym jak się okazało był kiedyś kościół i seminarium. Poniżej trochę zdjęć z naszych spacerów:



szyszunia



nie wiem co to dokładnie, ale rosło sobie na drzewie ;)



kolorowa taxi


Gościmy od wczoraj u siebie dwie dziewczyny z Polski, studentki, które przejeżdżają sobie przez Włochy aby trochę pozwiedzać. Okazuje się, że spokojnie mamy miejsce, aby kogoś ugościć, tak więc zapraszamy:




xoxo

środa, 24 września 2014

9. jutro będzie dzisiaj

Wczoraj nie napisałam nic, bo już mi nie wystarczyło siły. Pojechaliśmy na zajęcia, których nie było, postanowiliśmy więc pozwiedzać nieco... centrum handlowe w Sesto Fiorentino. Na zwiedzanie Florencji jeszcze przyjdzie czas, kiedy się wykurujemy :) Weszliśmy do supermarketu coop.fi a tam natknęliśmy się na ciekawe, dziwne rzeczy


yyy, nie wiemy co to jest, ale to chyba świńskie nogi


w Biedronce tego nie znajdziecie ;)


skompresowany kilogram ryżu :D


Na mieście ludzie chodzą w strojach wieczorowych, a my pomykamy w dresach:





xoxo

wtorek, 23 września 2014

8. chwila spokoju

Dzisiaj jak się okazało pojechaliśmy na uczelnię na jedynie godzinę zajęć. Później coś się na wydziale działo i chyba było coś na kształt godzin rektorskich w Polsce. (Jak się w sumie okazało, niekoniecznie musimy zasuwać z rana na ten przedmiot, w sensie: na wykłady). Wróciliśmy więc do Florencji i od razu ruszyliśmy na pocztę wysłać ważne dokumenty. Tam się dowiedzieliśmy, że list międzynarodowy, polecony, priorytet kosztuje (o zgrozo) ponad 30 euro. To było ponad nasz planowany wydatek, postanowiliśmy wysłać więc list zwykłym priorytetem za 3,50 euro. Miejmy nadzieję, że nigdzie nie zaginie i dotrze na czas ;) Później zrobiliśmy małe zakupy, obiad i w sumie przez resztę dnia odpoczywamy. Ja jestem chora i czuję się tak sobie, potrzebowałam więc czasu by chwilę pochorować.

W drodze do domu znaleźliśmy takie oto "listki":



Ania cieszy buźkę jak naleśnik i nie widać że chora ;)



A teraz czas na relaks i ulubiony serial (Supernatural):



A widok z okna nocą przedstawia się tak (nie widać tylko, jak wielu turystów łazi nam pod oknami):





xoxo

poniedziałek, 22 września 2014

7. va bene

Ciężko jest się zmobilizować, żeby coś napisać codziennie, lecz wiem, że dzięki temu zachowam wspomnienia na dłużej i dam znać tym, którzy chcą wiedzieć. Teraz jest mi o tyle ciężej, że o ile nie jestem już tak bardzo zmęczona to się zdążyłam przeziębić. Co najśmieszniejsze, we Florencji w tej chwili jest lato, więc w ciągu dnia potrafi być naprawdę gorąco. To prawdopodobnie przez różnice temperatur, z rana jest chłodno, wieczorami czasami też, no a w dodatku ostatnio chodziliśmy wszędzie wykończeni. Tak więc mnie trafiło i w trakcie tej pięknej pogody pociągam nosem i kaszlę :<

Dzisiaj był nasz pierwszy dzień w "szkole". Tak jak się tego spodziewaliśmy, nie zrozumieliśmy ani słowa, jedyne co było dla nas jasne to matematyczne symbole na tablicy. Poza tym, nasz program studiowania tutaj nie pokrywa się zbyt dobrze z naszym programem z Polski, więc prawdopodobnie będziemy musieli jeszcze z tym powalczyć.

Ważnym wydarzeniem jest to, że pierwszy raz od początku naszego wyjazdu ugotowaliśmy sobie normalny obiad :)





Jako, że dzisiejszy dzień nie obfitował w zbyt wiele wydarzeń, opiszę może trochę swoich wrażeń odnośnie Florencji.

Ruch drogowy jest bardzo interesujący, prawdopodobnie dlatego, że w tym mieście jest po prostu za dużo  ludzi. Po tygodniu zdążyłam się przyzwyczaić i w tej chwili przechodzę przez ulicę w dowolnym miejscu bez stresu. Wąskie chodniki nie dają zbyt wiele miejsca do popisu, więc częściowo trzeba chodzić ulicą, a jedną nogą na chodniku. Jest to naprawdę bardzo niewygodne, człowiek po spacerze pięciominutowym ma wrażenie jakby spacerował już co najmniej pół godziny. Masa wolno chodzących turystów, pełno rowerów, skuterów, autobusów i samochodów... i jak tu normalnie iść?



We Florencji jest bardzo dużo ludzi innej rasy. Pełno jest Azjatów i Ciemnoskórych, są dosłownie wszędzie. A w autobusach jest tak głośno, że czasami człowiek nie może usłyszeć własnych myśli. Włosi mówią strasznie szybko, gwałtownie i głośno no a do tego machają łapkami we wszystkie strony.

widoczek z balkonu:





xoxo

niedziela, 21 września 2014

6. zgubiliśmy się... znowu

Dzisiaj skakaliśmy sobie do gardeł i pierwszy raz przeklęliśmy Florencję. Jest ona dosyć zawiła, więc łatwo się w niej zagubić. W ubiegłym tygodniu gubiliśmy się codziennie, ale dzisiaj to już chyba pobiliśmy jakiś rekord. Zaplanowaliśmy sobie wycieczkę do Ikei do Sesto Fiorentino. Poszliśmy więc na centralny punkt miasta - Stazione Santa Maria Novella. Z niej mieliśmy złapać specjalny autobus, który odjeżdża do Ikei. Spędziliśmy około godziny, może półtorej na przechodzeniu stacji w tę i z powrotem bez osiągnięcia celu. Sfrustrowani i głodni (ponieważ nie zdążyliśmy zjeść śniadania) kiedy w końcu odnaleźliśmy przystanek, musieliśmy poczekać około 25 minut na autobus. Nie było gdzie usiąść, nawet krawężnik był zajęty, więc 25 minut postaliśmy sobie na przystanku. Kiedy autobus w końcu przyjechał, był ogromny ścisk, co oznaczało kolejne około pół godziny na stojąco. Po ostatecznym dotarciu do Ikei okazało się, że u nich popularne są pizze zamiast hot-dogów. Zjedliśmy po jednej i ruszyliśmy na wędrówkę po sklepie. Po wyjściu z Ikei stwierdziliśmy, że poszukamy jakiegoś supermarketu, żeby zrobić zakupy na obiad, co się okazało nie lada wyzwaniem. Wędrowaliśmy bezskutecznie jakieś półtorej godziny, bez wody ani niczego do picia. Natknęliśmy się na azjatycką dzielnicę (prawdopodobnie chińską) i przez chwilę poczuliśmy się nieco dziwnie (coś jak cyganie, czy rumunie w Polsce). W końcu poddaliśmy się i poczekaliśmy kolejne 15 minut na autobus (oczywiście na stojąco). Kiedy już przyjechał był zatłoczony i stał w korku, co oznaczało 40 minut stania. Chcieliśmy wysiąść przy supermarkecie Esselunga (ponieważ jak jechaliśmy w przeciwną stronę to go mijaliśmy), ale to był ten sam autobus tylko, że z literką L więc pojechał inaczej niż chcieliśmy (we Florencji autobusy mają numery od 1 do mniej więcej 80, ale niektóre mają literki i nie wiadomo jak jeżdżą). Po 40 minutach w zatłoczonym i dusznym autobusie nie wytrzymaliśmy i wysiedliśmy w okolicy stacji co oznaczało kolejne 20 - 30 minut marszu do kolejnego supermarketu Esselunga. Byliśmy już porządnie zmęczeni od ciągłego marszu i braku picia a dodatkowo po dotarciu do Esselungi okazało się, że jest już dawno zamknięta.Załamani usiedliśmy na krawężniku i poszukaliśmy w internecie autobusu. Poszliśmy na przystanek i trochę poczekaliśmy na autobus, bo się spóźnił (wciąż stojąc). Kiedy wysiedliśmy na przystanku ruszyliśmy do kolejnego supermarketu (tym razem sieć Conad), lecz nie znaleźliśmy go i poszliśmy o wiele za daleko. Błądząc między uliczkami, chodząc wciąż dookoła, ledwo już idąc w końcu dotarliśmy do supermarketu (który już wcześniej mijaliśmy ze dwa razy). Po powrocie do domu byliśmy tak padnięci, że ledwie sobie mogę przypomnieć, kiedy ostatnio się tak czułam jak dziś. To był ciężki dzień i mamy już naprawdę dosyć gubienia się.


targ na florenckich uliczkach



Ikea w Sesto Fiorentino


dziwny chiński supermarket, dziwna chińska dzielnica


teraz już będziemy wiedzieć




POLSKA MISTRZEM ŚWIATA W SIATKÓWCE!!! Musiałam to napisać, bo to jest niesamowite. Oglądaliśmy dzisiaj cały mecz we włoskiej telewizji przy piwku i popcornie. Strasznie się cieszę :))




Napisałabym coś jeszcze, ale jutro musimy wstać naprawdę wcześnie, bo jutro rozpoczynamy walkę ze studiami, o 8.30 mamy zajęcia w Sesto Fiorentino, więc dojazd też trochę potrwa. Póki co, dla nas ciężkie jest życie we Florencji, mało miejsca na chodniku, a wszystkie ulice i miejsca pokrętne. I pełno turystów z lodami i rozdziawionymi buziami. Ciekawe, kiedy choć trochę będziemy ich przypominać. Kiedy będziemy spacerować po mieście niegłodni, niespragnieni, niezmęczeni tylko wypoczęci i wolni od stresu.

Buonanotte


xoxo