wtorek, 28 października 2014

31. zimno wszędzie

Za długo nie mogło trwać wygrzewanie się we Florencji, i do nas zawitała jesień. Co prawda liście na drzewach jeszcze są zielone i spadać nie zamierzają, spadła natomiast temperatura i dzisiaj było nieco zimno. Cały dzień mam zimny nos (zawsze tak mam) no i w sumie kolana też mam zimne. Ogólnie to byłoby nawet całkiem ciepło, gdyby nie ten wiatr, który przeszywał zimnem. A takie mam porównanie teoretyczne pogodowe z Polską:


W związku z tym dzisiaj po Florencji poruszaliśmy się w kapturach, ja w szaliku i okularach (bo wciąż świeci mocne Słońce).



A poniżej wrzucam jeszcze parę zdjęć z wycieczki do Cinque Terre. 








Lecę do notatek.


xoxo

poniedziałek, 27 października 2014

30. Cinque Terre trip

Całą sobotę zajęła nam wycieczka do Cinque Terre, czyli do chyba najbardziej urokliwego miejsca na świecie. Wstaliśmy o świcie i wyjechaliśmy samochodem razem z Anią, Adamem i Asią. Przejeżdżaliśmy przez miasto palm, wzdychaliśmy za mijanymi widokami, a jak już dojechaliśmy to wpadliśmy w zachwyt. Szkoda, że nie da się na zdjęciu uwiecznić tego co widać oczami. No ale staraliśmy się choć trochę oddać tego malowniczego krajobrazu robiąc masę zdjęć, wyszło nam tego w sumie około 1300 zdjęć :D

Aby zaoszczędzić na parkingach stawaliśmy przy drodze, trochę dalej od miasta, w związku z tym trochę się nałaziliśmy. Z górki, pod górkę, zrobiliśmy masę kilometrów, a nogi nam zdrętwiały (aż dzisiaj mamy jeszcze zakwasy). Na szczęście mogliśmy pomoczyć obolałe stopy w morzu i zjeść obiad na klifie, siadając na murku, mając pod sobą przepaść prosto do morza. Odwiedziliśmy wszystkie pięć miast, które oddalone od siebie były niezłymi serpentynami, a większość z nich, to były zakręty 180 stopni. Nazbieraliśmy trochę kamyczków, które przypominają zęby z kamienistej plaży. Spotkaliśmy modliszkę, która dzielnie nam pozowała i nie poruszyła się nawet przez chwilę.

Poniżej zamieszczę kilka zdjęć z tej wycieczki (więcej zdjęć jest na facebooku), może następnym razem dodam parę innych zdjęć (z innego aparatu), ale nie teraz, bo muszę się jeszcze pouczyć ;)








I absolutnie moje ulubione:





xoxo

czwartek, 23 października 2014

29. BANG BANG

Wczoraj bawiliśmy się w klubie Space, w którym rzeczywiście było dużo przestrzeni. Tak się bawiliśmy, że do domu wróciliśmy po 4 rano :D








A teraz siedzę sobie z kubkiem mięty otulona kocykiem z ikei (bo już trochę zimno się zaczyna robić) i myślę, że chyba zmykam do nauki :)



xoxo

środa, 22 października 2014

28. dinożarł florencki


Dinożarł (moja siostra tak nazywa te zwierzątka) pod palmą na przywitanie ;)

Wczoraj napiliśmy się piwa z naszymi lokatorami i w sumie ciągle otoczeni byliśmy językiem włoskim i serbskim tak, że ja już nie byłam w stanie rozróżnić tych dwóch języków. Ale angielski też nam towarzyszył, więc było miło :) Pokazywaliśmy sobie charakterystyczną muzykę polską i serbską, był też rap :D No ale zdjęcia nie mam niestety :P


Żeby Wam tam w Polsce smutno nie było, powiem że tutaj powoli zaczyna się jesień. Dzisiaj było słonecznie, ale bardzo wietrznie. Musimy uważać, bo łatwo się tutaj przeziębić. Dlatego też, Kuba kupuje imbir w Esselundze (taki supermarket):



Jakiś czas temu rodzice Kuby wysłali mu paczkę. Wczoraj wychodziliśmy do supermarketu i schodząc po schodach rozmawialiśmy o niej, kiedy przyjdzie, że już w sumie powinna być. Kiedy otworzyliśmy drzwi frontowe przed nami ukazał się pan z paczką. Wywołaliśmy paczkę z lasu. A jej zawartość była imponująca, ponieważ dostaliśmy tak bardzo brakujące nam przyprawy. Dla porównania u nas najtańsze przyprawy w Lidlu kosztują ok. 70 groszy, a tutaj ok. 79 centów. A w innych supermarketach najtańsze przyprawy są po 1,49 euro. 





W poniedziałek spotkaliśmy się z naszymi znajomymi - Polakami :)) na schodach tym razem placu San Lorenzo.


Dzisiaj razem w tym gronie ruszamy do klubu Space na imprezę. Ale zanim ruszymy, to musimy napić się włoskiego winka jako before. My mamy przygotowane aż 1,5 l :D






ciao (xoxo)

sobota, 18 października 2014

27. tyle Słońca w całym mieście

Dzisiaj był naprawdę piękny dzień we Florencji, taki żywcem wyjęty ze środka lata. Nie wiem ile było dokładnie stopni, ale mogę obstawiać w ciemno, że było na pewno co najmniej 25. Dlatego też udało mi się porobić duuuużo zdjęć z pięknym Słońcem w tle. Przespacerowaliśmy się przynajmniej 6 kilometrów, żeby dotrzeć do ogromnego parku, najpierw musieliśmy minąć zatłoczone centrum. Tutaj jest tak codziennie, pełno ludzi i ścisk na chodnikach, w większości na tych głównych ulicach pełno turystów. Pójście do parku, gdzie było dużo przestrzeni było dla nas jak oddech od tego zatłoczonego i ciasnego centrum. Z pewnością jeszcze nie raz się tam wybierzemy i niejedno zdjęcie zrobimy. Bo tam jest naprawdę pięknie. 





Park Cascine (chyba ;p)




Naszym codziennym śniadaniem/kolacją są już wcześniej wspomniane panini, które są naprawdę pyyyszne :]




Park, który dzisiaj odwiedziliśmy rozciąga się wzdłuż rzeki, a w pewnym momencie na rzece widać małe wodospady:


Przedwczoraj rozmawialiśmy na skype z kolejną osobą, a był nią Wojtek :) Zapraszamy na skype ;) [to dostaniecie takie zdjęcie prawdopodobnie]




A teraz porcja zdjęć z tego urokliwego parku z pięknym Słońcem:









Ja lecę ubijać komary, a Wy już ich nie macie! No ale coś za coś ;)



xoxo

piątek, 17 października 2014

26. life is science

Nie napisałam nic od wtorku, ponieważ nie ma co pisać na siłę, gdy nic wartego opowiadania się nie dzieje. Też mamy tutaj normalne życie jak i w Warszawie. Musimy się uczyć, jeść i sprzątać ;) Nic do opowiadania. No chyba że dynia ze sklepu (tak mi się przynajmniej wydaje, że są to dynie, a edycja specjalnie od autoefektów google)


no albo kaktusy:



We Florencji pada deszcz ale bardzo skąpo. Co jakiś czas. A temperatura wciąż wysoka i zielono dookoła:





Dzisiaj spędziliśmy prawie cały dzień w Sesto Fiorentino, ponieważ akurat dzisiaj jedne zajęcia zostały przełożone na późniejszą godzinę, co sprawiło, że mieliśmy 4-godzinne okienko.




Dzisiaj mieliśmy zajęcia z przedmiotu Optyka Biomedyczna i pozwiedzaliśmy parę laboratoriów. W jednym z nich badane jest serce, tak aby np. można było zapobiegać arytmiom, a w tym poniżej (wiem, że zdjęcie nie jest imponującej jakości, ale zrobiłam je w ukryciu) było stanowisko, na którym badania polegają na próbie odtworzenia wszystkich połączeń mózgowych. Ponadto prowadzący, który nam pokazywał laboratoria, opowiadał o swojej pracy z taką pasją i zaangażowaniem, że aż miło się słuchało (miło, ale trochę niezrozumiale, bo mówił o naprawdę skomplikowanych rzeczach). Jednak ta dziedzina nauki jest naprawdę fascynująca i wygląda na to, że może to być przyszłość medycyny. Jak będziemy mieć więcej zajęć i laboratoriów to może lepiej opiszę o czym dokładnie są, teraz się trochę spieszę (ponieważ dzisiaj jest piątek, a to oznacza "go out" z winem ;>).




A po zajęciach rozmyślanie na temat życia i nauki ;)




xoxo

wtorek, 14 października 2014

25. il mese

Dzisiaj minął miesiąc od naszego przyjazdu tutaj, przejeżdżaliśmy autobusem przez miejsce, w którym miesiąc temu wysiedliśmy z walizkami z autokaru. Jak się czujemy tutaj po miesiącu? Na pewno wciąż jeszcze mamy pod górkę, ale jest już znacznie inaczej. Nie gubimy się w mieście, wiemy jak gdzie dojechać, wiemy gdzie robić zakupy i jak poprosić w supermarkecie o reklamówkę. Wypiliśmy dużo dobrego, włoskiego wina, najedliśmy się bułek i panini. Wciąż jednak mamy barierę językową, dlatego też uczymy się włoskiego codziennie (tutti i giorni). A za około 2 miesiące przylecimy samolotem do Polski (<3).

Wydawałoby się, że Erasmus to tylko zwiedzanie, poznawanie nowych ludzi i imprezowanie, ale to nie do końca prawda. Oczywiście to też ważny aspekt takiego wyjazdu, ale nie najważniejszy. Ważna jest też nauka, języka no i przedmiotów (które teoretycznie są podobne do naszych). Dlatego też nie miałam o czym wczoraj pisać, ponieważ tak naprawdę cały dzień się uczyliśmy. No i trochę trenowaliśmy:



We Florencji wciąż upalnie, choć pod koniec dnia z reguły trochę wieje, a czasami też zrywa się burza. Cisza przed burzą:



Tak na marginesie, odkąd tutaj jestem nie otrzymałam jeszcze mojej tutejszej legitymacji studenckiej (a Kuba tak). Upoważnia ona między innymi do wypożyczania książek, do korzystania z uniwersyteckiej sieci internetowej, do zapisów na egzaminy itd. Po kolejnym już mailu do biura Erasmusa uzyskałam w końcu odpowiedź z przyczyną takiej sytuacji. Otóż okazało się, że nie mogą mi póki co wydać legitymacji, ponieważ mają problem z moim miejscem urodzenia - czyli z miastem Żyrardów. Okazało się, że nie mają go w bazie :/ Mam nadzieję, że wyrobią się do egzaminów...




A to już ulica San Gallo po burzy:




A teraz wracam do tłumaczenia prezentacji o mionach z włoskiego na angielski. Ciao!

edit: Coś czuję, że moje pisanie po polsku staje się momentami nieco nielogiczne. Za dużo języków na raz! 



xoxo

niedziela, 12 października 2014

24. pancakes day

We Florencji wciąż upalnie, jak w środku lata. Komarów wciąż mnóstwo, a w nocy najwięcej. Spać przez nie nie mogę ponieważ ciągle mnie gryzą. Dzisiaj zafundowały mi pobudkę o 5 nad ranem.

Dzisiaj przejechaliśmy się z naszymi lokatorami do Ikei, potrzebowaliśmy kupić lampkę do nauki. Udało nam się kupić całkiem tanią (jak na florenckie ceny) i dużą. Za to powrót z Ikei okazał się za długi. Na całe szczęście udało nam się wrócić przed burzą do domu.


Targ z chińskimi torebkami między uliczkami:





Niedziela - dzień naleśników:



A takie mamy ładne mandarynki we Florencji:



a na koniec dnia włoskie wino (zdjęcie robione wczoraj, kieliszek zbity dzisiaj):







xoxo