środa, 22 października 2014

28. dinożarł florencki


Dinożarł (moja siostra tak nazywa te zwierzątka) pod palmą na przywitanie ;)

Wczoraj napiliśmy się piwa z naszymi lokatorami i w sumie ciągle otoczeni byliśmy językiem włoskim i serbskim tak, że ja już nie byłam w stanie rozróżnić tych dwóch języków. Ale angielski też nam towarzyszył, więc było miło :) Pokazywaliśmy sobie charakterystyczną muzykę polską i serbską, był też rap :D No ale zdjęcia nie mam niestety :P


Żeby Wam tam w Polsce smutno nie było, powiem że tutaj powoli zaczyna się jesień. Dzisiaj było słonecznie, ale bardzo wietrznie. Musimy uważać, bo łatwo się tutaj przeziębić. Dlatego też, Kuba kupuje imbir w Esselundze (taki supermarket):



Jakiś czas temu rodzice Kuby wysłali mu paczkę. Wczoraj wychodziliśmy do supermarketu i schodząc po schodach rozmawialiśmy o niej, kiedy przyjdzie, że już w sumie powinna być. Kiedy otworzyliśmy drzwi frontowe przed nami ukazał się pan z paczką. Wywołaliśmy paczkę z lasu. A jej zawartość była imponująca, ponieważ dostaliśmy tak bardzo brakujące nam przyprawy. Dla porównania u nas najtańsze przyprawy w Lidlu kosztują ok. 70 groszy, a tutaj ok. 79 centów. A w innych supermarketach najtańsze przyprawy są po 1,49 euro. 





W poniedziałek spotkaliśmy się z naszymi znajomymi - Polakami :)) na schodach tym razem placu San Lorenzo.


Dzisiaj razem w tym gronie ruszamy do klubu Space na imprezę. Ale zanim ruszymy, to musimy napić się włoskiego winka jako before. My mamy przygotowane aż 1,5 l :D






ciao (xoxo)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz