piątek, 14 listopada 2014

36. due mesi

Dokładnie dwa miesiące jesteśmy już tutaj we Florencji. Przyszła jesień, liście zaczęły spadać z drzew, lecz w sumie wciąż jest jeszcze przyjemnie ciepło. Są dni deszczowe, ale są też słoneczne. Na pogodę tutaj nie można za bardzo narzekać. Słonko razi a i czasem da się kurtkę ściągnąć :)



Rzeczą na którą z kolei można narzekać, która naprzykrza się każdego dnia są autobusy. Nie wiem, z którego roku one są, ale powiedzmy, że nie są najnowsze. Nie wiem jak to się dokładnie nazywa w samochodach/autobusach, ale jak jedzie się tutejszym autobusem, czuć jakby brakowało mu jakichkolwiek amortyzatorów, czuć dosłownie każdy wstrząs. Jedziesz sobie autobusem i czujesz jak Twoje organy wewnętrzne rozpoczynają grę w zbijaka. Poza tym, niektóre z nich naprawdę klekoczą, jakby miały się za chwilę rozwalić - i tak też, ostatnio wracaliśmy z Sesto Fiorentino i jedna część się oderwała i spadła częściowo na siedzenie. Dobrze, że stało się to w miarę powoli i nikt nie siedział dokładnie w miejscu gdzie to upadło. Udało mi się nawet zrobić zdjęcie :D


A dziś, próbowaliśmy dostać się do Sesto Fiorentino na zajęcia na godzinę 14.45, co oznaczało, że z domu wyszliśmy o 13.20. Autobus przyjechał jakieś 10 minut później, otworzył drzwi, żeby nam pokazać, że za żadne skarby się nie wciśniemy. Odjechał więc, nam pozostało tylko pomachać chusteczką. Kolejny miał być około 10 minut później, leczy gdybyśmy nim pojechali, to przywiózł by nas na przystanek gdzie mamy przesiadkę o parę minut za późno. Problem jest w tym, że z naszego "przystanku - przesiadki" mamy o 14 tylko dwa autobusy do Sesto Fiorentino: o 14.07 i o 14.47. Tak więc zdecydowaliśmy się dzisiaj na alternatywną trasę - bezpośredni autobus do Sesto Fiorentino, tylko z trasą do przejścia na wydział. Udało nam się wsiąść do autobusu, jak był jeszcze całkiem pusty, ale zaraz za nami wsiadło pełno ludzi, tak więc autobus był wypchany po brzegi. Jechaliśmy tak godzinę, no i oczywiście spóźniliśmy się na zajęcia.

Nie wiem czy wcześniej wspominałam, ale w autobusach we Florencji często zdarza się sytuacja, kiedy kierowca nie otwiera wszystkich drzwi, a jak się stoi przy drzwiach do wejścia, to czasami ciężko się przepchać do drzwi do wyjścia. Ale kierowców zbytnio to nie interesuje. A jeśli nie machniesz ręką, albo nie naciśniesz przycisku, to się na przystanku kierowca nie zatrzyma.

Dzisiaj przydarzyło nam się oglądać nieco odrażający obraz. Jechaliśmy sobie jak zawsze mocno trzęsawkowym autobusem, kiedy zajechał na przystanek przy stacji, który jest przystankiem "pętlą" - (zdjęcie poniżej, niezbyt dokładne) ale nie dosłownie. Jest on jednym z kolejnych przystanków, nie ostatnim, ale takim, gdzie autobus zawraca. Zatrzymuje się tam, bo wielu ludzi wysiada i wsiada na stacji. To jest taki centralny punkt miasta, jego serce.  Dodam tylko, że pośrodku tej pętli stoi wręcz "rondo" utworzone ze skuterów. Siedzimy sobie więc w autobusie, wyglądamy przez okno, a tam jakaś starsza pani ściąga majtki przy jednym ze skuterów, robi przysiad i zaczyna oddawać mocz. Zaszokowało nas to, tym bardziej, że widoczny był cały jej tyłek (na szczęście nie byliśmy w stanie go zobaczyć), a ona opierała się o cudzy skuter w samym środku miasta, gdzie jest mnóstwo ludzi. Naciągnęła swoje gacie i rajstopy, powoli, tak, że każdy mógł to zobaczyć, gdzie tam dyskrecja, komu to potrzebne. Zabrała swoją torbę z czyjegoś skutera i poszła, pozostawiając za sobą wielką plamę. Zero skrępowania czy zażenowania, jakby to była normalka - odlać się w centrum miasta na oczach tylu ludzi. No szok i niedowierzanie.




Tak wygląda jesienna kałuża we Florencji :D (z autoefektem google)



A to zdjęcie z Sesto Fiorentino:



A na koniec bardzo ciekawe zdjęcie bardzo interesującego kaloryfera:




xoxo

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz